JEEP Compass 2.2 CRD – pogromca zielonego szlaku

Nadwozie
Najmniejszy Jeep, produkowany od 2007 roku, stosunkowo niedawno przeszedł głęboki face lifting. W nadwoziu projektanci największą uwagę skupili na jego przedniej części, zmieniając maskę, grill, reflektory i błotniki. Po tym zabiegu Compass upodobnił się mocno do swojego większego brata, Grand Cherokee. Z daleka oba auta są teraz tak łatwe do pomylenia, że odbierając testowy pojazd z parkingu prasowego, próbowałem wsiąść do stojącego obok Grand Cherokee. Linia boczna nadwozia pozostała praktycznie bez zmian, natomiast z tyłu zmiany objęły przede wszystkim tylne lampy.
Karoseria Compassa po przeprowadzonych zmianach wygląda atrakcyjnie, u osób postronnych zastrzeżenia pojawiały się głównie w kwestii linii poprowadzenia nadkoli która, co trzeba szczerze przyznać, jest nieco zbyt kwadratowa. Choć ta „kwadratowość” obecna jest praktycznie we wszystkich liniach nadwozia JEEP’a, jakoś tylko w przypadku tych nadkoli razi. Niewątpliwą wadą nadwozia Compassa, niewidoczną dla oczu, jest ciężar pokrywy silnika. Ciężar szczególnie dotkliwy, gdy użytkownikowi amerykańskiego SUV’a przyjdzie maskę otworzyć. Oszczędni projektanci auta, zrezygnowali z umieszczenia choćby jednej sprężyny gazowej wspomagającej otwieranie pokrywy silnika, więc całą robotę trzeba wykonać tradycyjnie, siłą mięśni. Uff, już sobie wyobrażam filigranową blondynkę z wypielęgnowanymi paznokciami, która będzie chciała samodzielnie uzupełnić płyn do spryskiwaczy w swoim Compassie. Makabra. Dla równowagi warto natomiast pochwalić reflektory testowego auta, jasność świecenia lamp jest wręcz porażająca, po włączeniu świateł mijania przed maską auta robi się jasno jak w dzień. Jedyne nad czym amerykańscy inżynierowie powinni tu popracować, to zasięg świecenia świateł. Gdyby był on jeszcze nieco lepszy, Compass w pełni zasługiwałby na przydomek „auto o światłach idealnych”. Komu zdarza się jeździć dużo w nocy, ten z pewnością doceni taki szczegół.
Wnętrze
Pierwsze (subiektywne) wrażenie po zajęciu miejsca w kabinie testowanego JEEP’a, to poczucie bezpieczeństwa. Samochód zgodnie z panującą obecnie w Ameryce modą, ma niskie szyby boczne i niską szybę przednią. Ten zabieg projektantów stwarza na podróżujących wrażenie wyjątkowej „pancerności” konstrukcji.
Nietypowo, zanim przejdziemy do wygody foteli czy ilości schowków, warto wspomnieć o nagłośnieniu fabrycznym auta. Testowane auto było wyposażone w dostępny za dopłatą 5200 zł system nagłośnienia „Musicgate Power”, w skrócie: 8 głośników, wzmacniacz, subwoofer, wszystko to sygnowane logotypem Boston Acoustic. A jakość tego zestawu? Proszę Państwa, jakość tego audio, w stosunku do innych systemów fabrycznych to czysta poezja! Dotąd w naszych testach nie gościł samochód z tak dobrym systemem nagłośnienia dostępnym fabrycznie! Czysty dźwięk i potężna moc niskich tonów, która nie zniekształca w żaden sposób przyjemności z odsłuchu, tak w skrócie można opisać doznanie, jakim było słuchanie jakiejkolwiek muzyki w tym JEEP’ie.
Czas wrócić do rzeczywistości i pozostałych, nieco bardziej przyziemnych, szczegółów wnętrza Compassa. Wykończenie wnętrza, jeśli chodzi o jakość użytych materiałów jest przyzwoite, a zarazem pełne kontrastów. Skórzaną tapicerkę, która pokrywała (całkiem wygodne) fotele w testowanej wersji można scharakteryzować jako materiał wysokiej jakości, wykończenie konsoli środkowej, uchwytów, przełączników itd., również zasługuje na podobne miano. Natomiast pozostałe plastiki użyte do wykończenia wnętrza są zaledwie przeciętnej jakości i bardzo przypominają te używane w tanich autach grupy Fiata. Niby w czasach rządzonych przez oszalałych księgowych to żadna ujma ale w dwuletnim aucie klasy Premium trzeszczący boczek drzwi kierowcy nieco irytował. Rozmieszczenie zegarów, przycisków i przełączników jest wystarczająco ergonomiczne a obsługa większości dostępnych „na pokładzie” Compassa dodatków, nie nastręczała problemów. Za wyjątkiem próby sparowania telefonu z fabrycznym modułem bluetooth. Żadnemu z naszych testujących, nawet zapalonym fanom urządzeń mobilnych, ta sztuka się nie udała. Byliśmy tym mocno zaskoczeni, bo nigdy wcześniej nie spotkaliśmy się z taką sytuacją, być może w testowanym aucie moduł bluetooth był po prostu uszkodzony? „Rysą na szkle” jest w wizerunku testowego JEEP’a jego bagażnik, wręcz nieprzyzwoicie mało pojemny. Jak na gabaryty zewnętrzne auta i potencjalne możliwości aranżacji tylnej części auta, 328 litrów to doprawdy słaby wynik, który nie przystoi do dzisiejszych standardów!
Zawieszenie i układ napędowy
Podsumowanie
https://www.okserwis.pl/news/naszetesty/442-jeep-compass-2-2-crd-pogromca-zielonego-szlaku#sigProGalleria4a3090c3bc